Opowieść o utraconej i odzyskanej wrażliwości. Wspomnienie książki „Riki i drogi” Marka Lewina, przeł. O. Świncicka, Warsztaty Kultury, Lublin 2020.

W powieści Marka Lewina Riki i drogi najważniejszy jest bohater dziecięcy i świat jego wyobrażeń. Matwij to nastolatek ze zdiagnozowanym zespołem Aspergera, zaburzeniem mieszczącym się w spectrum autyzmu. Chłopiec doświadcza w dzieciństwie silnej traumy, będąc świadkiem rozpadu małżeństwa rodziców, którzy szukają szczęścia i spełnienia poza domem, co w dużej mierze wiąże się z niezrozumieniem specyficznych zachowań syna – nagłych ataków paniki lub głębokich zapaści, które pozostawiają ich zupełnie bezradnymi wobec niezgłębionej psychiki chłopca. Nie tylko dla rodziców psychika i zachowania Matwija są zagadką, jego inność, osobność dostrzegają też koledzy i koleżanki w szkole oraz nauczyciele. Chłopiec pragnie komunikować się z pozostałymi dziećmi w sposób postrzegany w grupie szkolnej jako „naturalny” i „właściwy” dla dzieci. Jednak im bardziej się stara zrozumieć meandry i tajemnice relacji społecznych, tym częściej jest stygmatyzowany przez grupę jako inny. Matwij jest prześladowany, zaszczuty, pozornie tylko akceptowany przez nauczycieli. Powieść przypomina monolog wewnętrzny, gdy do głosu dochodzą dwie wartości: pragnienie uspołecznienia, akceptacji i bezgranicznej miłości oraz wynikająca z wysokiej wrażliwości chłopca potrzeba wyparcia traum i drastycznych wspomnień, których bohater nie rozumie, ale też za które się obwinia. 

Kiedy rozpada się świat chłopca tak bardzo wrażliwego, jego jedyną reakcją jest ogromny strach i wycofanie. Matwij rezygnuje z relacji z bliskimi – aby ocalić siebie, odrzuca rodzinne więzi. Doświadczywszy przemocy, stara się nie pamiętać krzywd wyrządzonych przez rodziców. Usiłuje nie czuć nic, zapomnieć ich twarze, gesty, mimikę. Chłopiec rozmawia sam ze sobą, nieustannie projektuje świat wewnętrzny, w którym nadaje sens wspomnieniom oraz codziennemu życiu z babcią, która zaopiekowała się wnukiem po rozstaniu rodziców i chorobie nowotworowej matki. Babcia nie decyduje się na ważne rozmowy z chłopcem, nie podejmuje trudnych tematów, zakazuje mu zbliżać się do pawlacza, gdzie przechowuje listy od matki chłopca. Jak bardzo tajemnice, urywki wspomnień, kłótnie rodziców, ciągły płacz mamy i narastająca we wszystkich członkach rodziny rozpacz, niezrozumienie i samotność są bolesne dla bohatera, niech świadczy cytat: „I nie chcę tego wszystkiego pamiętać – chcę wspominać o moich wymoczonych w wodzie palcach lub o tym, jak na wiosnę za oknem kwitł bez, i ludzie, przechodząc obok, pochylali się, aby go powąchać. Chcę przypominać sobie, jak szumiała rzeka podczas ulewy, jak na podwórku obok piwnicy pachniały opadłe mirabelki, chcę wspominać zapach letnich przeciągów w pustym domu i mamę, która smaży naleśniki i myje po mnie naczynia, a nie płacze, i tatę, którego poznaję dzięki zdjęciom i który robi najlepsze urządzenia do łapania duchów, a nie krzyczy”[1].

Chłopiec stara się doświadczać skrajnych emocji, aby, jak sam mówi, „[…] znów czuć się wypełnionym”[1]. Na wskazane „wypełnienie”składają się regularnie powtarzane czynności, między innymi posiłki, oglądanie serialu o Alfie, nauka w nowej szkole, czytanie i inne, które pozornie sprawiają, że Matwij czuje, że organizuje swoją rzeczywistość, wpływa na nią prozaicznymi rzeczami. Nie decyduje się jednak na ponowne uczenie się relacji społecznych, gdyż kojarzą mu się one z opresją, wykluczeniem, stygmatyzacją, byciem obśmiewanym. Co ciekawe, powieść mocno uniwersalizuje ten jakże współczesny problem, jakim jest agresywne i prześmiewcze traktowanie ludzi wrażliwych, postrzeganych jako słabi psychicznie, wyalienowani z często brutalnych struktur i mechanizmów społecznych. Chociaż książka ta skierowana jest głównie do dorosłych, postrzegać ją można także w kategoriach utworów „antropologicznie wrażliwych” dla młodzieży, w których ludzkie lęki, smutki, traumy obnażane są przed czytelnikiem, tak aby dostrzegł, że nie są to problemy odseparowanych ludzi, ale każdego z nas. Dlatego warto umieć o nich rozmawiać, oswajać je, pozwolić im być, gdyż brak konfrontacji ze złem czy nieszczęściem jedynie je umacnia. A rozpacz, smutek, poczucie dogłębnej utraty samego siebie to uniwersalne i odwieczne doświadczenie skrajnego (samo)ubezwłasnowolnienia.

Bohater powieści Riki i drogi coraz rozpaczliwiej potrzebuje konfrontacji ze swoimi lękami i wspomnieniami. Pojawia się tu wywiedziony z klasycznych mitów i baśni motyw peregrynacji wędrowca do lasu, gdzie dochodzi do systematyzacji dotychczasowych przeżyć –  terapeutycznego procesu polegającego na rozpoznaniu samego siebie i akceptacji swojej wrażliwości, przywróceniu hierarchii wartości, zaleczeniu ran, odnalezieniu obrazu przemocowego ojca i umierającej matki, a także do pogodzenia się ze stratami i próbą odnajdywania przyjemności we wspomnieniach, kojącym przywracaniu ich, odnajdywaniu przede wszystkim bliskości z samym sobą i nadawaniu sensu własnemu istnieniu.

Czytelnikowi pomaga wsłuchać się w monolog chłopca i zrozumieć jego emocje alter ego bohatera, pies Riki, który oswaja Matwija (na zasadzie, na jakiej człowiek oswaja zwierzę), bawiąc się z nim, ale też „opowiadając” mu różne historie, snute na bazie przeżyć odmiennego od innych dziecka i jego zmagań z samym sobą. Riki i przemierzone przez niego drogi, przekute w inicjacyjne opowieści, są nie tylko właściwą w tej esencjonalnej emocjonalnie powieści metaforą konfrontacji z samym sobą, rozumianą zarówno przez dzieci jak i dorosłych, ale także wyraźnym komponentem wyobraźni dziecka ze spektrum autyzmu. W posłowiu do książki Maciej Wodziński zwraca uwagę na fakt, że w XXI wieku szeroko rozumiany autyzm pozostaje nadal zjawiskiem tajemniczym[1]. Badacz twierdzi, że dzieje się tak z następujących powodów, „Po pierwsze, do dzisiaj nie rozpoznaliśmy przyczyn jego występowania. […]. Po drugie, immanentna cecha ludzkiego pojmowania polega na niezdolności poznania stanu umysłu drugiego człowieka”[2]. Każdy, kto sięgnie po tę powieść, będzie w stanie dostrzec, że „cierpienie, tak często kojarzone z autyzmem, nie wynika z niego samego, ale przede wszystkim z niezrozumienia, z jakim osoby autystyczne spotykają się na co dzień”[3].  Jednak wartość omawianej powieści stanowi przede wszystkim dogłębne obnażenie emocji i wyobrażeń dziecięcych. Czytelnik powoli i z namysłem może wsłuchać się w strumień myśli dziecka specyficznego, ale poprzez swoje doświadczenia i wrażliwość – dziecka rozpoznawalnego w każdym z nas. Książka ta, niezależnie czy czytana jako manifest obalający stereotypy związane ze spektrum autyzmu, czy inicjacyjna powieść o Każdym, kto potrzebuje wyciszenia, peregrynacji duchowej i stanięcia oko w oko z własnymi lękami i ranami, zdecydowanie należy do tych, w których bohater dziecięcy odsłania duszę i zupełnie niewspółcześnie, ale z wielką odwagą, pozwala nam się w niej przejrzeć i odnaleźć być może nadwątlony, lecz szczery obraz samego siebie. Nieobwarowany kłamstwami, przemilczeniami, sztucznymi uśmiechami i innymi mechanizmami obronnymi, które stosujemy, by nadać idealny kształt naszemu ja. Riki i drogi to powieść niezwykle potrzebna w naszych nowoczesnych czasach, ponieważ szlachetna, prawdziwa, budująca pomost między rozpaczą, gniewem, żalem oraz poczuciem bycia nikim i niczym, a próbą odnalezienia własnego szczęścia, spokoju ducha i celowości ludzkiego istnienia. Osiągnięcie równowagi życiowej, złotego środka, może dać wiarę i nadzieję na istnienie szczerości uczuć, prawdziwość rozmowy, godność postaw. Czy nie są to w końcu potrzeby każdego człowieka?  

Przedruk: Katarzyna Slany, „Opowieść o utraconej i odzyskanej wrażliwości”, [w:] „Poradnik Bibliotekarza. Pismo dla bibliotek publicznych, szkolnych i pedagogicznych”, Warszawa: SBP, nr 12/2021.


[1] Tamże, s.116.

[2] Tamże, s. 117.

[3] Tamże.


[1] Tamże, 35.


[1] Mark Lewin, Riki i drogi, Warsztaty Kultury, Lublin 2020, s. 34.